piątek, 27 lipca 2012

1. Open'er - przygotowania

 Kiedy dowiedziałam się o Heineken Open'er Festival odbywającym się w Gdyni, moim jedynym marzeniem na ówczesną chwilę było znaleźć się w tym mieście, z opaską na ręce i możliwością stania pod wieloma scenami słuchając genialnej muzyki.
Oczywiście moją pierwszą myślą było "Nie, mama na to nie pójdzie". Zdziwiłam się od razu, kiedy bez zająknięcia powiedziała, że mogę.
Długo zwlekałam z kupnem biletu (nie taniego, bo aż 410zł na 4 dni z polem namiotowym!), ale w końcu ruszyłam tyłek do Empiku.

Niewiele przed wyjazdem zaczęłam dokładniej przeglądać oficjalną stronę festiwalu. Moim skromnym zdaniem przygotowana była w pełni profesjonalnie i na wszystko, co chciałam wiedzieć "dała" mi wyczerpujące odpowiedzi.
Najbardziej cieszyłam się na The XX, The Kills, The Ting Tings, Wiz Khalifa i Justice.
Od razu wystartowałam ze słuchaniem najnowszych kawałków i zbieraniem informacji o tych zespołach.
Nie wiem, jak Wy, ale lubię sobie wcześniej ogarnąć takie rzeczy.

Nie obyło się także bez rozpatrzenia strony www.festiwalowicz.pl, dzięki której dowiedziałam się wielu przydatnych rzeczy, jak np. wzięłam zapas worków foliowych, zaopatrzyłam się w odpowiednie buty, zabrałam dużo potrzebnych później "pierdół" i wiedziałam, jak obronić się przed złodziejami (co akurat nie było konieczne).

Jak to dziewczyny mają w zwyczaju musiałam wcześniej kupić jakieś ciuchy odpowiednie na festiwal i zrobić coś "innego", żeby się choć trochę wyróżniać z tłumu - postawiłam na pofarbowanie końcówek, tak zwane ombre hair w kolorze turkusowym. Z tłumu się jednak nie wyróżniałam, bo ten trend na dobre zdążył już ogarnąć większość kobiecego społeczeństwa w naszym kraju i nie tylko.

Dnia poprzedzającego Open'er wybrałam się do Galerii z Patrycją w celu zakupienia malutkich podróżnych żelów, szamponów, kremów, środków na owady itp.
Wieczorem zaczęłam pakowanie... Na szczęście namiot, śpiwory i materace zabrał tata koleżanki. Pakowanie to ciężka praca, zwłaszcza, że miałam plecak typowo górski, na wędrówki (Campus). Cudem dałam radę (dzięki wskazówkom z programu "Kawa czy herbata", gdzie pokazywali, jak wypełnić każde wolne miejsce w torbie). Wzięłam więcej bielizny, niż było potrzebne, jedną parę długich spodni, jedną parę krótkich, dużo bluzek i dwie cieplejsze bluzy. Oczywiście coś przeciwdeszczowego i glano-podobne buty na wypadek błota (ehh).

Szczęśliwa i "napalona" położyłam się spać i... nie pamiętam, o czym śniłam. Pamiętam jedynie, że obudziłam się niewyspana. ;-)


Nie obyło się bez kamerkowej "słit foci", którą wstawiłam na facebook'a jeszcze rano przed wyjazdem.
A co! Niech zazdroszczą! ;-)
(w nawiasie przepraszam za niewyjściowy ryjek)

***

To tyle na dzisiaj, czekajcie na dalsze relacje z Heineken Open'er Festiwal!